sobota, 31 stycznia 2015

Kurczak a'la Musierowicz, czyli o debiutach i powrotach

Autor: Małgorzata Musierowicz
Tytuł: "Małomówny i rodzina"
Zilustrowała: Małgorzata Musierowicz
Wydawnictwo: Kantor Wydawniczy SAWW
Miejsce i rok wydania: Poznań 1991. Wydanie II zmienione
Liczba stron: 188
Wiek dziecka: od 12 lat


Na czytanie książek autorstwa Małgorzaty Musierowicz miałam w swoim czasie "fazę". I "faza" ta przyszła do mnie trochę później niż moje pierwsze spotkanie z twórczością Homera Jeżyc*. Jeśli dobrze pamiętam, pierwszy raz zetknęłam się z Musierowicz przy okazji czytania fragmentów "Opium w rosole" (choć zastanawiam się czy to czasem jednak nie był "Brulion Bebe B.") publikowanych w jakiejś młodzieżowej gazecie ("Płomyku"?)
Na kolejny fragment czekałam z niecierpliwością, nie przeczytałam wszystkich od początku, więc fabułę znałam wyrywkowo, ale czytaniu każdego odcinka towarzyszyły wielkie emocje.

Kilka ładnych lat później, w czasach liceum, zaraziła mnie Jeżycjadą moja bardzo dobra koleżanka, która połykała, nie czytała książki. Dzięki niej zaczęłam wchłaniać po kolei co się ukazywało i wróciłam do pierwszych tomów antologii czytając je mniej lub bardziej chronologicznie. Następnie tym uwielbieniem zaraziłam mamę, której zaczęłam kupować kolejne ukazujące się dzieła Pani Musierowicz. Mama zaś z zaintesowaniem i zadowoleniem czytała je dalej, i pytała czy coś więcej się nie ukazało. Ja przestałam czytać - wyjechałam na studia. Królował brak czasu na swobodne lektury a jednocześnie wyraźnie czułam, że przestały mi odpowiadać historie opowiadane przez Musierowicz. Chyba z nich wyrosłam.

No dobrze, dość tego przydługiego wstępu. Dla znudzonych, informacja, że fascynacja może minąć. Ale przekonajmy się jak to wygląda teraz. Teraz, mianowicie, po tych wszystkich latach bezmusierowiczowskich wzięłam z półki od Mamy "Małomównego i rodzinę", którego nigdy wcześniej nie czytałam. Sama byłam ciekawa czy mi się Musierowicz spodoba.

Autorka na wstępie informuje czytelników, że dostają w ręce wersję poprawioną w stosunku do pierwszego wydania. Nie miałam okazji czytać tego oryginalnego wydania, ale chętnie go poszukam w naszej gminnej bibliotece przy okazji wymiany książek ;-)
Styl Małgorzaty Musierowicz, dla osób znających twórczość poznańskiej pisarki, jest rozpoznawalny bezbłędnie. Barwny, soczysty, kreujący ciepłą, rodzinną atmosferę, rzekłabym nawet, że macierzyński. Oto próbka, w jako sposób się go tworzy:
"W trzy miesiące po śmierci pana Ptaszkowskiego matka pani Marii spakowała swój skromny dobytek i z drugiego końca Polski przybyła na ratunek. Od tej pory życie osieroconej rodziny bardzo się polepszyło. Babcia przywiozła z sobą spokój i pogodę ducha, cięty dowcip i nieustannną troskliwość. Jak nikt potrafiła dbać o wnuki, dogadzała im, pomagała w nauce, gotowała obiady, opowiadała bajki i pocieszała w trudnych chwilach. Była już na emeryturze, więc cały swój czas z radością poświęciła jedynej córce i jej dzieciom."
W charakterystyczny sposób okraszony bywa cytatami z literatury klasycznej, które autorka wkłada na przykład w usta mądralińskiego małoletniego, bohatera "Małomównego" , potomka polonistki i bibliotekarki w jednym, który rzuca z głowy frazy autorstwa Szekspira i Mickiewicza.

"Małomównego i rodzinę" zaliczyłabym do kryminałów o wątku międzynarodowym, czyta się go lekko, napięcie rośnie stopniowo, młodzież jest lotna, bezpośrednia, otwarta na zmiany (nawet w swojej rodzinie), fabuła jest dowcipna, a miejscami aż prosi się o ekranizację.

Po przeczytaniu "Małomównego" stwierdziłam, że nie mam powodu, by obalać mit świata stworzonego przez Panią Małgorzatę Musierowicz. Ostatnimi czasy spotkałam się z krytyką Jej twórczości ale jako osoba, która wychowała się na Jej powieściach a przeżyła schizmę, mam własne przemyślenia na temat tego, czym jest dla mnie Jej literatura. Po kilkunastu latach przerwy uważam, że warto na nią trafić. Nasza rozłąka spowodowana była tym, że znalazłam się w studenckiej luce wiekowo-czasowej, ale dla dorastającej młodzieży i jej rodziców jest to twórczość w sam raz.

Świat może i poszedł naprzód, ale ja widzę, słyszę i czytam, że właśnie tu i teraz w cenie jest uświadomienie sobie istnienia oraz zgłębienie świata młodzieży i dzieci z problemami, niedostatecznie kochanych, którym poświęca się za mało czasu, zaniedbanych przed dorosłych, nieśmiałych panienek, zarozumiałych dziewcząt, milczących lub aroganckich chłopców. To są problemy, które się nie starzeją i nie znikają. I Musierowicz taki świat właśnie pokazuje.** Daje też nienachalne rozwiązania. Jej książki są świadectwem kultu dobrej, ciepłej, troskliwej rodziny i hołdują bardziej wymagającym wartościom intelektualnym i moralnym.

A na koniec przyznam się otwarcie, że gdy jestem w okolicach Roosevelta lub Słowackiego (na poznańskich Jeżycach) czasem rozejrzę się po budynkach i zawsze ciepło pomyślę o mieszkańcach tych kątów powołanych do życia na kartach Jeżycjady.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
- Magdalenardo "Odnajdź w sobie dziecko - III odsłona" i "Gra w kolory"
oraz
- wyzwaniu Edyty na blogu Zapiski spod poduszki - "W 200 książek dookoła świata".


* Homer Jeżyc, tak nazwał M. Musierowicz Jej znajomy prof. Zbigniew Raszewski, z którym korespondowała
** W Jeżycjadzie, "Małomówny i rodzina" nie zalicza się do tego zbioru

6 komentarzy:

  1. Nie pamiętam dokładnie Małomównego. Obok Hihoptera wylądowały w mej głowie na półeczce z napisem - dla młodszego czytelnika. Warto czytać Musierowicz! I to w każdym wieku, choćby dlatego, by wyrażać własne opinie, a nie powielać zdanie innych.

    Buziaki, Izabelko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Małomówny" to był debiut Pani Małgorzaty.

      Może powiem od rzeczy, ale M. Musierowicz i świętej pamięci K. Feldman to dla mnie patronki Jeżyc. Parę razy miałam okazję je tam mijać...
      -)

      Buziaki, pandeMoniu!

      Usuń
  2. http://milomagda.blogspot.co.uk/2015/01/sladami-jezycjady.html

    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super wpis, dziękuję Pseudoświnko, bardzo wyczerpuje temat. Jeżyce są niezwykle ciekawe architektonicznie i fascynujące, wystarczy tylko zadrzeć głowę do góry :-)

      Usuń
  3. Iza, wiesz, że to nadal szkolna lektura?
    Tzn. teraz poloniści mają wybór nawet przy doborze literatury "obowiązkowej", ale wiele szkół jako jedną z pozycji wskazuje tę.
    Niestety dzieci nie lubią tej książki, strasznie marudzą gdy ją wypożyczają i niestety też jak oddają :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, nie miałam pojęcia, że w ogóle była lekturą. Trochę się dziwię dzieciom, ja się nieźle bawiłam ;-) Za jakiś czas wypróbuję ją na starszym, zobaczymy jaka będzie Jego reakcja.

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...