środa, 20 sierpnia 2014

Perwersyjny o wszystkim i o niczym czyli o włażeniu do ogródka

Chodzą mi po głowie ostatnio różne kosmate i obraźliwe (może?) myśli ;)
Na przykład taka: "po czym poznać, że się kobieta starzeje?"
... bo podobają jej się młodsi chłopcy...?
No to ja się starzeję chyba od czasów liceum ;) Potem na studiach trochę mię przegięło w kierunku starszych, ale teraz to już przyznaję się bez bicia, że miło się patrzy na ładne ciastka ;-P

Jakiś czas temu oświadczyłam się pewnemu koledze pracującemu na naszym piętrze. Hmmm, tzn. nawet dokładnie nie wiem jak ma na imię, hehehe, ale tak mi zaimponował, że codziennie przynosi sobie do zjedzenia obiad własnej roboty do odgrzania w kuchence, że po długim krygowaniu się, a wcześniejszym upewnieniu, że sam sobie to przygotowuje, by zakończyć przełykanie po cichu śliny, korzystając z obecności świadków ZROBIŁAM TO.
:)
Aby zaspokoić ciekawość podam co było w menu - ryż, kurczak i zwykle jakieś warzywa na parze.
Po jakimś czasie znudziło mi się oglądanie ciągle tego samego na talerzu.
Ale oferta została wystawiona na widok publiczny...
Cóż było robić - nic, za to oczy me otworzyły się na oczy onego kolegi. Myślałam, że ma niebieskie, brązowe, zielone, no takie w kolorze ogólnodostępnej palety.
Tymczasem nie! Od momentu kiedy znudziło mi się patrzenie na jego talerz okazało się, że ma oczy w kolorze wzburzonego morza (!)
Ja pierdole. Jaki to jest kolor! Normalnie wyglądają tak, że można się w nich utopić ;) Podejrzewałam nawet troszkę, że coś wącha albo łyka, bo (nie nie ukrywajmy nie gapiłam się jak sroka w gnat, tylko dyskretnie zerkałam) wrażenie robiły takie, że źrenica zajmuje całą gałkę...

Pewnie mu głupio było, że starsza pani (czytaj: ja) wyskoczyła bez ogródek przed ogródek, ale co tam sruuu, męża mam, a powiedziałam "gdybym nie miała męża" więc jakby co, to pięciu świadków zezna, że byłam wtedy w Chicago ;)

A żeby potwierdzić, że nie konfabuluję pokażę co mam w ogródku.
Legendarne malwy, molinie, piórkówki i słoneczniki.
Ponieważ mieszkam w słonecznikowej gminie, słoneczniki, zgodnie z Ondraszy planem, zasiałam jako identyfikator przynależności duchowej, bo podatkowej to jeszcze nie. Jeden jest GIGANTYCZNY.

Oto dowody rzeczowe:
Numer 1 - malwy:


Numer 2 - mieczyki (sąsiedzi gadają, że niespotykany kolor):


tak, w tle jest mój jardin
Dowód nr 3 - moje "kiciusie" :-D





No i wygląda na to, że słonecznik nie załapał się na sesję...

A gdyby się ktoś pytał gdzie jestem, to mąż śpi a ja właśnie myję głowę.

Dobranoc! Pięknych snów :)))

2 komentarze:

  1. Nie może być! Daj nam próbkę tych morskich oczu!

    Ależ piękne rośliny! A te pełne malwy! mmmmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydłubię, albo szczelę fotę szajsungiem ;)
      He, a może poproszę o słitfocię tugewer? Oj, chyba mi mózg fermentuje ;) :-P

      Co do roślin to zdjęcie malw pochodzi sprzed ulew... teraz przygięły się do ziemi biedactwa i raczej są w stadium przekwitania. Ale kiciusie słodkie, prawda? Mogłabym się nimi miziać po łapkach ;)
      P.S. w tle taras, który "obrabiam"

      Usuń

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...