sobota, 29 czerwca 2013

O morwie

Hura, hura, hura!

Dziś rano zanim obudziły się moje dwa Karolki skończylam pierwszą górną firankę do kuchni. Po przygodach z zagubieniem szydełka, poszukiwaniach, zakupie nowego (jak się okazało nie w tym rozmiarze) i odnalezieniu, prawie po roku dłubaniny...

Zdjęcia ze spaceru środowego. Po dwóch dniach ciągłego deszczu musiałam Ich, znaczy się Karolków, wywietrzyć.


Po lewej stronie tej drogi rosną sobie trzy morwy. Stwierdziłam, że opowiem Karolkom jak to Ich mama, dzieckiem będąc, jadła owoce morw.
Te są białe, a ja jadłam jeszcze czerwono-fioletowe. Żeby chłopaków zachęcić powiedziałam, że smakują jak banany, na co Mały O. dodał, że "donda jak tuskawka". I udało się ich namówić na spróbowanie.
Początkowo nieśmiało, ale jak wracaliśmy tą samą drogą, to już sami wołali, żeby im dać do jedzenia.

Kto teraz jeszcze je morwy....?


Okolica się zazieleniła i zarosła bardziej, niż się spodziewałam...


kocanki piaskowe, morze kocanek...


I ulubiony widok Większego K. Tym razem w letnio-deszczowej odsłonie:



Czy Wy też zauważyliście to zjawisko? W tym roku iglaki mają wyjątkowo długie przyrosty!
Mój Najlepszy Kolega potwierdził tę obserwację - w swoim ogródku stwierdził to samo.
Zauważyłam to na tej ścieżce - to przejście wyjątkowo zarosło:

A wczoraj wracając z pracy zjechałam do sklepu ogrodniczego i po zakupieniu trzech sztuk macierzanek, koniec tzw. przedogródka zaaranżowałam ziołowo: macierzanka na przemian z miętą. Zostały jeszcze 4 otwory do obsadzenia. Ale to chyba po wypłacie.

Udanego weekendu :)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo lubię czytać komentarze, za każdym razem aż drżę z emocji: a nuż coś nowego się pojawi...

(Aczkolwkiek chamstwa nie zniese ;))

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...